I tak oto nie jestem ofiarą mody, bo nie noszę wcześniej wspomnianego krawata, ma on nawet swoją nazwę, hextie. No i cholera jasna, pomimo tego, że środowisko modowe może mnie teraz zlinczować, dalej mi się to to podoba. Sam krawat wygląda jakby zrobiony był z kawałków metalu. Taki ajronmen wśród krawatów. Swoją drogą nie znoszę krawatów, ani niczego pod szyją. Mam gdzieś śledzik, czarny, ale nie noszę, bo wiązać nie umiem, no i nie lubię. A w artykule piszą, że te hextie są tak chujowe, że nawet śledziki przy tym to pikuś. Tak więc pierwszego błędu modowego nie popełniłem.
W punkcie drugim okazuje się jednak, że na stylu się nie znam, otóż noszę pasek z pełną klamrą, a jedyną prawilną jest klamra niepełna, logiczne przecież. I jeszcze do tego logo marki na niej! A u mnie HAŁS wytłoczył sobie takowe.
Dalej okazuje się jednak, że wciąż mogę się zrehabilitować, bo za nic nie można nosić marynarek z kontrastami!!! A ja marynarkę posiadam i jak długa ona i szeroka tak w jednym kolorze! Tutaj też nauczyłem się nowych słów, poszetka i brustasz. Tak więc Dawid 2:1 Moda
Jesteśmy już za półmetkiem i okazuje się, że mam szansę na zwycięstwo w tej modowej batalii, bo teraz na tapetę bierzemy ciuchy z logo marek, jeżeli nie jest to logo Ralfa Lorena albo Lakost, to nie można na piersi żadnych napisów ani obrazków nosić. I ja nie noszę! Jakbym wyczuł, bo strasznie drażnią mnie wszelkie właśnie znaczki, loga czy napisy. A na te dwa dozwolone mnie nie stać, co nie zmienia faktu, że nawet gdybym hajs miał, to zaraz bym się obwiesił krokodylami.
Przejdźmy teraz do niższej partii garderoby - butów. Tutaj mój wrodzony instynkt samozachowawczy też stawia mnie na wygranej pozycji. Mowa otóż o "obuwniczych koszmarkach". Nie wiem jak własnymi słowami to opisać, a tamtego autora kopiować nie chcę, chodzi o buty z różnymi udziwnieniami, podałbym za przykład buty mojego ojca, ale pewnie nie będziecie robić wycieczek na podkarpacką wieś, żeby zobaczyć o co chodzi. Dla mnie idealnym butem jest but w jednym, ewentualnie dwóch kolorach, wsuwany lub wiązany, tyle, szczytem perfekcji jest dla mnie czarnobiały trampek za kostkę.
I na koniec coś, o czym pojęcia nie miałem, a co, cholera, też by nosił - drewniane muchy. Pasowałaby mi taka do drewnianego zegarka, na który brakuje mi 400 zł. A, drewniane muchy są złe, więc dzięki temu, że takowej nie mam i nie noszę, wychodzę na IKONĘ MODY!
Tak więc od dzisiaj mogę świadczyć porady w dziedzinie stylu, odpłatne oczywiście, można mnie wynajmować na wspólne zakupy, chętnie też wypowiem się o szmatach, które nosisz. Aha, zmieniam nazwisko na Brajan Wolkswagen.
Poniżej próbka jednej z moich stylizacji, która nie wychodzi z mody od kilkunastu lat, ciągle przeze mnie lansowana, dżinsy i kangurka z kapturem.
P.S. Do sesji zdjęciowych w moich stylizacjach mogę śmiało polecić, autora powyższego zdjęcia, od razu widać profesjonalizm, idealną grę świateł i dbanie o detale!
A tak naprawdę, to mnie wali w co jestem ubrany, noszę to, co mi się podoba i co jest wygodne, nigdy nie goniłem za modą, w życiu nie kupiłem ciucha, który nie był na promocji, a z połowa mojej szafy jest ze szmateksu. Tak więc morał z mojego wpisu niech płynie taki: noś, to w czym ty czujesz się najlepiej, bo GUST JEST JAK DUPA, każdy ma swój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz