środa, 22 kwietnia 2015

Moje dziecko też jest stare.

Dzień dobry.

Mam dziecko, nie ma ono roku, ma już prawie trzy lata.
Dawno, dawno temu, 25 października 2014 roku na mojej fejsbukowej tablicy wylądowało zdjęcie. 



Zdjęcie przedstawia mnie i wózek. I aleję w parku wokół dworku Kraszewskiego w Romanowie (polecam). Zdjęcie zrobił Jarek (pozdrawiam). Zdjęcie zrobiło PLOTKĘ! Tak się stało, że klika dni później opuściłem ówczesne miejsce zamieszkania i powróciłem na łono wsi rodzinnej. Więc swołocz zaczęła się zastanawiać czemu? No bo w życiu coś pewnie nie wyszło (dużo się nie pomylili). I tak oto kilka dni po moim powrocie, kiedy nawet nie byłem jeszcze do końca wypakowany przychodzi do mnie pyta i tak oto rzecze:
- Dawid, muszę się o coś zapytać… (tu serce zaczęło mi bić mocniej, pewnie zapyta czy palę papierosy, a ja od 10 lat się skutecznie ukrywam, bo nie chcę babci przykrości robić) – czy to prawda, że masz z Basią (pozdrawiam Basię) dziecko, chciałeś się żenić, ale jej rodzice nie pozwolili i cię zostawiła, dlatego wróciłeś na wieś?
Śmiech było słychać chyba w ościennych powiatach. Babcia nie chciała powiedzieć od kogo się dowiedziała, ale kazałem tej osobie przekazać, że to już moje drugie dziecko. Acha, ustalono, że dziecko ma rok (pozdrawiam Katarzynę od której je pożyczyłem). Tak więc wiejska tłuszcza na podstawie zdjęcia na fejsie i mojego pojawienia się w domu stworzyła mi historię na rok wstecz. A czemu o tym? Bo plotka wróciła, zaatakowała tym razem aż z Wielkiej Brytanii, również pytano mnie o posiadanie rocznego dziecka (ale Mia ma 3 lata! Pozdrawiam Mię (jakkolwiek się to pisze)). Tak więc, żeby było śmieszniej wrzuciłem tym razem ja (pozdrawiam siebie) kolejne zdjęcie z moją pociechą. A tak w ogóle jest to jedyne dziecko na świecie, które mi nie przeszkadza, a nawet je lubię. Bawimy się razem, prawie rozmawiamy i nawet dostałem ostatnio buziaka :)



Nie chodzi w tym wpisie o to, że jestem biedny, bo ludzie o mnie plotkują. Wręcz przeciwnie, podoba mi się to, niech gadają, to chyba znaczy, że jestem interesującą osobą. Każdy plotkuje, ja też. Faceci podobno plotkują bardziej niż baby. Jak dla mnie wszyscy po tyle samo.

Pa!

wtorek, 7 kwietnia 2015

Dzień dobry tak bardzo boli.

Dzień dobry! Przygotowując się do dzisiejszego wpisu chciałem zgłębić problem i w tym celu przekopałem wikipedię. Odpowiedzi na swoje pytanie tam nie znalazłem, okazało się, że znałem ją od początku. Udało mi się za to zdiagnozować u siebie socjopatię. Tak, jestem socjopatą nie introwertykiem. Mało tego jestem socjopatą-ekstrawertykiem. Ja wiem, że wikipedia nie jest do końca godnym zaufania źródłem, ja też swoich „badań” nie traktuję zbyt poważnie, no ale jeśli ktoś mnie zna niech zaprzeczy:

Cechy charakterystyczne
  • brak sumienia i odpowiedzialności wobec innych
  • brak wstydu, poczucia winy i skruchy, osoby te nie są zdolne do głębokiej troski o drugiego człowieka
  • kontakty międzyludzkie są u socjopatów znikome, nastawione na eksploatację drugiej osoby
  • manipulowanie jednostką, wykorzystywanie do własnych celów
  • nieprzywiązywanie się do drugiego człowieka, brak reakcji na zaufanie, miłość i czułość; socjopata nie odbiera sygnałów z otoczenia, nie reaguje na przykłady innych, na to, co jest normą, a co nie
  • ignorancja na bodźce społeczne normujące zachowanie i funkcjonowanie w danym otoczeniu

Ekstrawertycy zwykle:
  • zyskują energię, kiedy przebywają z innymi, a tracą gdy są sami,
  • czerpią energię ze świata zewnętrznego, tj. podejmowanych przedsięwzięć, ludzi, miejsc i rzeczy, z którymi mają kontakt,
  • najpierw coś robią lub mówią, a potem myślą albo myślą podczas mówienia,
  • utrzymują większy kontakt wzrokowy z rozmówcą podczas mówienia, niż podczas słuchania,
  • mają wiele zainteresowań,
  • mówią szybko,
  • korzystają z pamięci krótkotrwałej,
  • osiągają lepsze wyniki niż introwertycy w szkole podstawowej,
  • pracują lepiej jeśli są chwaleni,
  • wolą nonsensowny dowcip.
A jako ekstrawertyka czeka mnie kryzys wieku średniego. Muszę jeszcze ustalić kiedy zaczyna się być w wieku średnim.
A doszło do tych badań dlatego, że chciałem ustalić co szkodzi ludziom powiedzieć „dzień dobry” czy „do widzenia”? Bo ja, jako zdiagnozowany socjopata o dziwo nie mam z tym problemów. Zacząłem się przyglądać temu problemowi jakiś czas temu i dochodzę do wniosku, że naprawdę bardzo duża grupa społeczeństwa wchodząc do jakiegoś miejsca publicznego ignoruje innych ludzi przebywających tam. Mam na myśli na ten przykład restaurację. Wchodzisz, vis a vis ciebie za barem obsługa, która jako pierwsza (!) się wita, a ty nawet nie spojrzysz w ich stronę. Wychodząc to samo. Nie powinno mnie to raczej obchodzić, ale chyba mam jakieś pokłady dobrego wychowania. A tak najbardziej zdenerwowali mnie dzisiaj moi współtowarzysze podróży. Znowu dane mi było jechać pociągiem. Do tego takim z przedziałami. Niestety zostałem skazany na współdzielenie podróży z trzema innymi pasażerami: pan w wieku chyba już średnim, panią pod trzydziestkę i chłopczykiem koło dwudziestu lat. I wcale nie miałem nadziei, że będziemy sobie umilać czas rozmową, o nie! Na szczęście podróż przebiegła w całkowitym milczeniu i nawet między sobą nie rozmawiali. Ale kiedy wchodziłem do przedziału wszyscy oczywiście na mnie spojrzeli więc uśmiechnąłem się pogodnie (to nic, że była to 5:17 w nocy) i powiedziałem magiczne „dzień dobry”. Nie odpowiedział nikt. Opcję nieznajomości języka polskiego wykluczam, może byli niemowami? W co też wątpię. Tak więc mówny te dwa trudne słowa, skoro nawet mnie nie sprawiają trudności. A swoją drogą jak ci ludzie muszą być zepsuci, muszą być gorsi ode mnie! A o to ciężko.



                A na koniec, żeby nie zrobiło się wesoło zbyt szybko, moje dzisiejsze odkrycie muzyczne, wprost z Islandii, islandzkie indie na depresyjne wieczory: Ásgeir.


Do widzenia!