Popijając kawę udałem się na rozeznanie, stoiska rozstawione w kwadrat, po środku stoły i ławki, po bokach ludzie na kocach, wszystko w myśl zasady targu śniadaniowego.
Zdecydowałem się na kuchnię chorwacką, bo jeszcze nie dane mi było jej skosztować. Przemiła pani wyjaśniła mi co jest czym i nawet pozwoliła wsadzić obiektyw w grill. Wybór padł na pljeskavicę jagnięcą, czyli najprościej rzecz ujmując bałkański burger, Drobno siekane jagnięce mięso z ziołami zamknięte w bułce z pomidorem i białą cebulą. Podali też keczup, ale nie śmiałem zabijać smaku mięsa. Grillowany kotlet, co tu dużo mówić był przepyszny, czuć było zioła, nie dam sobie nic uciąć, ale pewnie czosnek też tam był, bułka mam nadzieję, że z własnego wypieku też bardzo dobra. Porcja nie wydawała się jakaś ogromna, ale powiem szczerze, że ledwo ją zmieściłem, a jechałem na targ bardzo głodny.
Idea targu śniadaniowego bardzo mi się podoba i bardzo się cieszę, że dane mi było w nim wziąć udział i powiem szczerze, że mam nadzieję na kolejne wizyty, tym razem na którymś z większych. I może tym razem nie spóźniony usiądę ze znajomymi przy jednym stole i zjemy coś razem. W końcu uwielbiam odkrywać nowe smaki, a targ śniadaniowy jest do tego najlepszym miejscem,