czwartek, 23 lipca 2015

Zakisiłem!

Lubię jeść. Najbardziej lubię jeść, jak ktoś mi ugotuje i poda. Ale czasem trzeba sobie ugotować samemu. Lat temu można powiedzieć już kilka odkryłem, że trzeba gotować, lubię gotować, a z czasem, że umiem gotować - tak nieskromnie powiem. Wtedy to też wyeliminowałem z mojej diety wszelakie kostki rosołowe, mieszanki przypraw, których większość to sól i glutaminian, zupy w proszku, cuda na kiju (Cuda na kiju akurat polecam). Zachciało mi się dnia pewnego barszczu (do tej pory nie wiem czym różni się barszcz biały od żurku więc trzymajmy się nazwy barszcz, tak się mówiło u mnie w domu). Opcje były trzy: kupić w butelce, kupić w torebce, ukisić. Oczywiście padło na trzecią. Wyszło. Od tej pory kiszę samodzielnie. Jak  mam warunki. Obecna sytuacja lokalowa pozwala mi, i to w bardzo ograniczony sposób na przygotowanie kanapek.
A więc przed Państwem przepis na domowy zakwas.

0,75 litra wody
5 łyżek mąki
3 liście laurowe
ok. 5 ziaren ziela angielskiego
5-10 ziaren pieprzu
3 ząbki czosnku
kilka skórek z chleba
Całość umieścić w kamionkowym, ceramicznym lub szklanym naczyniu, przykryć i odstawić na 5 (lub więcej) dni. Po tym czasie wyłowić przyprawy, wodę z mąką dokładnie wymieszać. Do barszczu używamy z proporcji zakwas 1:2 woda.

No, a później kiełbasa, boczek, grzyb i gotujemy.


Przypomniałem sobie dzisiaj o moim zbiorze mniej lub bardziej udanych przepisów więc jeśli pomysł się przyjmie, od czasu do czasu jakieś żarcie się tu pojawi.