Uwaga,
będzie brutalnie i wulgarnie. Będzie bez skrupułów, zasad i z ciosami poniżej
pasa. Będzie o Prawie Dżungli.
W ogóle
nie wiem dlaczego serii wpisów o grach nie rozpocząłem właśnie od tej, mojej
ulubionej. To już ze 3 lata będzie odkąd spotkaliśmy się pierwszy raz i była to
z pewnością miłość od pierwszego wejrzenia, chociaż na dzień dobry dostałem
przez łeb.
Prawo Dżungli, Jungle Speed,
Totem – jak zwał, tak zwał – zasady są takie same. Im więcej osób tym lepiej.
Gra składa się z talii kart i totemu (berła), drewnianego kloca, który stoi
pomiędzy graczami. 104 karty w czterech kolorach rozdaje się równo pomiędzy
wszystkich uczestników siedzących w kółku dookoła berła. Grę rozpoczyna osoba,
która… widziała małpę jako ostatnia. Żywą, pluszową, w TV (nie, wredna
koleżanka się nie liczy). I od tej pory każdy po kolei odsłania po jednej
karcie, OD SIEBIE (ciężko to niektórym pojąć), czyli tak, aby to inni wcześniej
ją zobaczyli, najlepiej robić to bardzo szybko. Odsłonięte karty układamy na
kupce przed nami. I tak sobie odsłaniamy te karty aż na powierzchni płaskiej
(taka jest najwygodniejsza, polecam) pojawią się dwie karty o takich samych
symbolach. Trzeba uważać, bo czasem karty na pierwszy rzut oka wydają się
identyczne, ale po głębszej analizie wraz z użyciem przyrządów geometrycznych
okazuje się, że wcale tak nie jest. Ale wracając do sedna, osoby, które
odsłoniły karty z takimi samymi symbolami przystępują do walki, czyli kto
pierwszy złapie totem, ten wygrywa. Jego karty i karty przegranego wędrują do
puli tego drugiego. Bo w grze chodzi o to, żeby pozbyć się kart. Złapanie
totemu w praktyce nie bywa takie proste. Co wtedy, kiedy dwie osoby złapią za
totem na raz? Zasady mówią, że wygrywa osoba, której większa powierzchnia dłoni
dotyka berła, ale czytając dalej dowiadujemy się, że w sumie to zasad nie ma i róbta
co chceta. A więc fight! Wyrywajcie, gryźcie, szczypcie, szarpcie, serio!
Widziałem lejącą się krew, dziesięciominutowe tarzanie się po podłodze, łamiące
się paznokcie, a jak pisałem we wstępie sam dostałem z impetem w czoło,
drewnianym klockiem z kantami.
Oprócz kart z symbolami w talii znajdują się karty z trzema
symbolami specjalnymi. Wydaje mi się, że nie ma sensu wklejać zdjęcia każdej po
kolei więc tylko je opiszę. Jedna z nich (dwie strzałki w różnych kolorach) zmienia
zasady z gry z figur na kolory, więc od tego momentu jeżeli na stole pojawią
się karty w tym samym kolorze łapiemy totem. Taka zmiana trwa do pierwszego
pojedynku, później wracają figury. Kolejna karta (dwie strzałki w tym samym
kolorze z końcami zawiniętymi do środka) oznacza, że wszyscy na raz łapią za
totem, a osoba, której się uda złapać oddaje swoje uciułane karty pod berło. Te
trafiają do kolejnej przegranej osoby jako bonus. Trzecia, ostatnia karta
specjalna (dwie strzałki w tym samym kolorze z końcami wywiniętymi na zewnątrz)
oznacza, że wszyscy gracze na 1, 2, 3, trzy, czte-ry czy inną wyliczankę
wykładają przed siebie po karcie, no i trzeba wszystko szybko ogarnąć wzrokiem.
A co jeśli się pomylę i złapię za totem, kiedy nie biorę
udziału w pojedynku? Zbierasz wszystkie karty od uczestników, którzy zdążyli je
już wyłożyć.
A co jeśli przewrócę totem? Zbierasz wszystkie karty od uczestników, którzy zdążyli je już wyłożyć.
A co jeśli przewrócę totem, kiedy biorę udział w pojedynku? Rzucasz się za nim i walczysz!
Zwycięzcą zostaje osoba, która jako pierwsza pozbędzie się wszystkich kart, zakrytych jak i odkrytych.
A co jeśli przewrócę totem? Zbierasz wszystkie karty od uczestników, którzy zdążyli je już wyłożyć.
A co jeśli przewrócę totem, kiedy biorę udział w pojedynku? Rzucasz się za nim i walczysz!
Zwycięzcą zostaje osoba, która jako pierwsza pozbędzie się wszystkich kart, zakrytych jak i odkrytych.
Mam
nadzieję, że w miarę jasno wyjaśniłem zasady. Chociaż one bardzo lubią
ewoluować podczas gry, co też jest plusem Prawa Dżungli. Gra jest naprawdę
bardzo emocjonująca i z boku musi fajnie wyglądać, bo na przykład często grając
w barze ludzie lubią nas obserwować. Niestety często też ludzie, którzy jeszcze
nigdy w to nie grali boją się dołączyć, bo niby trudne, bo się boję, ale jeśli
dadzą się przekonać to wpadają! A i śmiesznie jest, bo często się mylą.
Prawo
Dżungli polecam tym, którzy chcą poćwiczyć refleks, wyżyć się lub po prostu
spędzić zajebiście czas przy ciekawej grze.
Źródła zdjęć:
http://www.planszomania.pl/zrecznosciowe/716/Prawo-dzungli.html
http://www.sklep.zagrajsam.pl/gry-imprezowe/722-prawo-dzungli.html
http://splanszowani.pl/prawo-dzungli-po-trupach-celu/
Haha dobra gra! Na imprezie musi powodować kupę śmiechu! Muszę się za nią porozglądać!
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu na nowo odnalazłam piękno gier 'nie-komputerowych' i naprawdę je polubiłam - póki co, znam jednak takie mniej imprezowe - nie wiem,czy słyszałeś o "Kolejce"? (takiej PRLowskiej) Świetna gra, a wygrywa ten, kto najbardziej wie jak cwaniakować i jak drugiemu zrobić na złość! ;)
Pozdrawiam,
Anna (ann-in-usa.blogspot.com)
O, ja znam kolejkę ;) Oj, też niezłe emocje potrafią być ;) A jeżeli chcesz poznać jeszcze jakieś gry, to zapraszam do siebie ( www.pobojowiskowo.blogspot.com , jeżeli nie będzie na głównej, to zapraszam do taga gra).
UsuńZnam! Kocham! Uwielbiam! Muszę się dowiedzieć, gdzie ją mam :P
OdpowiedzUsuńAle ja jestem cienka jeśli chodzi o te wszystkie gry planszowe i w ogóle gry jakiekolwiek... Niestety, ale tej także nie kojarzę.
OdpowiedzUsuń