wtorek, 17 lutego 2015

Uwaga, post w którym ja i moi znajomi wychodzimy na geek'ów.

Żeby się nie rozpisywać niepotrzebnie i nie opisywać przebiegu prywatnych spotkań zaznaczę, że często spotykamy się w celu grania w gry. Planszowe, karciane, planszowo-karciane i inne.
Chciałbym przedstawić dzisiaj grę, z którą miałem przyjemność zapoznać się wczoraj, nigdy wcześniej o niej nie słyszałem i jest chyba najoryginalniejszą w jaką do tej pory miałem okazję zagrać.


Gra nosi nazwę ThinkBlot i chyba nie jest znana w Polsce. Nie znalazłem żadnej polskiej strony traktującej o tej grze. A mieliśmy okazję w nią zagrać dzięki Mistrzowi Znajdowania Zajebistych Gier Na Szmateksie, co ciekawe za niecałe 3 zł, gdzie aktualnie na Amazonie gra kosztuje $11.99.

Gra do złudzenia przypomina test Rorschacha czyli test plam atramentowych (aż strach pomyśleć co teraz myśli o nas grająca z nami Pani Psycholog). Polega na wypatrzeniu jak największej ilości rzeczy na danej plamie. O kategorii decyduje rzut kostką (dla ułatwienia lub utrudnienia), która determinuje czy dopatrujemy się rzeczy związanych z ludźmi, ubraniami, jedzeniem, zwierzętami czy mamy w tym dowolność. Niestety później każdą rzecz musimy udowodnić i przekonać współgraczy, dopiero wtedy zdobywamy punkt. Każda runda ograniczona jest czasem z przesypującej się klepsydry. Ilu graczy tyle pomysłów, niektóre bywają bardzo zaskakujące, niektóre tak oczywiste, że nawet nie zwróciło się na nie uwagi, a znalazło dopiero po czasie. Wygrywa osoba, która w czterech rundach zdobędzie najwięcej punktów. Ja ze swojej strony polecam, czuć, że podczas gry mózg pracuje, a przy okazji jest dużo śmiechu.
Oczywiście najczęściej znajdowanymi rzeczami były: piersi, penis i macica.

Żródło zdjęć: http://www.amazon.com/Think-Blot-Game-Board/dp/B00004R8U6