Żeby się nie rozpisywać niepotrzebnie i nie opisywać przebiegu prywatnych spotkań zaznaczę, że często spotykamy się w celu grania w gry. Planszowe, karciane, planszowo-karciane i inne.
Chciałbym przedstawić dzisiaj grę, z którą miałem przyjemność zapoznać się wczoraj, nigdy wcześniej o niej nie słyszałem i jest chyba najoryginalniejszą w jaką do tej pory miałem okazję zagrać.
Gra nosi nazwę ThinkBlot i chyba nie jest znana w Polsce. Nie znalazłem żadnej polskiej strony traktującej o tej grze. A mieliśmy okazję w nią zagrać dzięki Mistrzowi Znajdowania Zajebistych Gier Na Szmateksie, co ciekawe za niecałe 3 zł, gdzie aktualnie na Amazonie gra kosztuje $11.99.
Gra do złudzenia przypomina test Rorschacha czyli test plam atramentowych (aż strach pomyśleć co teraz myśli o nas grająca z nami Pani Psycholog). Polega na wypatrzeniu jak największej ilości rzeczy na danej plamie. O kategorii decyduje rzut kostką (dla ułatwienia lub utrudnienia), która determinuje czy dopatrujemy się rzeczy związanych z ludźmi, ubraniami, jedzeniem, zwierzętami czy mamy w tym dowolność. Niestety później każdą rzecz musimy udowodnić i przekonać współgraczy, dopiero wtedy zdobywamy punkt. Każda runda ograniczona jest czasem z przesypującej się klepsydry. Ilu graczy tyle pomysłów, niektóre bywają bardzo zaskakujące, niektóre tak oczywiste, że nawet nie zwróciło się na nie uwagi, a znalazło dopiero po czasie. Wygrywa osoba, która w czterech rundach zdobędzie najwięcej punktów. Ja ze swojej strony polecam, czuć, że podczas gry mózg pracuje, a przy okazji jest dużo śmiechu.
Oczywiście najczęściej znajdowanymi rzeczami były: piersi, penis i macica.
Żródło zdjęć: http://www.amazon.com/Think-Blot-Game-Board/dp/B00004R8U6
Hahah, nie mogłam się tu dostać, Google mi nie pozwalało.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej grze, ale podoba mi się, trochę przypomina Picturekę.
Trzeba mieć nie tylko wielką wyobraźnię, ale też spostrzegawczość i dar przekonywania.
Obawiam się, że ktoś mógłby uznać mnie za lekką nienormalną, gdybym dopatrzyła się czegoś zupełnie nadzwyczajnego.
Możesz w ramach ćwiczenia napisać, co widzisz na tej planie na zdjęciu wyżej. Akurat my też graliśmy na tym obrazku :)
UsuńO kurczę, zajebista sprawa! Genialna musi być ta gra, a i ubaw nieziemski :D
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jest, szczególnie przy tłumaczeniu, kiedy inni nie widzą, że przecież tam jest żuchwa!
UsuńA ile jest tych plansz? Bo obawiam się, że to może być gra na jedno popołudnie :(
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie na http://kontrmagazyn.pl/ i na do polubienia mojego fanpage'a https://www.facebook.com/kontrmagazyn?fref=ts
Nie wiem ile plansz jest dokładnie, ale jest ich sporo, do tego każdą trzeba pomnożyć przez 5 kategorii, które można na niej rozegrać. Myślę, że gra posłuży dłużej niż jedno popołudnie.
UsuńNie słyszałam o tej grze. Wydaje się świetna, a jak pomyślę o moich znajomych... Chyba nie chcę słuchać ich wyobraźni :P
OdpowiedzUsuńJako, że mam dziś zdecydowanie za dużo wolnego czasu, postanowiłam poświęcić się i poczytać nieco Twoich postów, które jakimś cudem przegapiłam. Trafiłam na ten i jestem zachwycona tą grą! To trochę jak patrzenie w chmury albo w fusy po herbacie. Uwielbiam dopatrywać się czegoś, czego wcale nie ma w rzeczywistości, więc jak na co dzień nie gram w żadne gry (kiedyś królował Kurnik), tak w tę bym zagrała. Te plamy na zdjęciu mają dziwne kształty. Widzę tam macicę, zdecydowanie. Choć mogłam się do tego nie przyznawać. Widzę różdżkę, węża, głowę i szyję, samolot, motyla...
OdpowiedzUsuńMoja wyobraźnia działa :D
ZCiekawy sposób spędzania wolnego czasu, podoba mi się :)
UsuńDaaaawno nie grałem w tę grę. Widzę, że macica wciąż w grupie najpopularniejszych skojarzeń :)
Ostatnio przypomniałem sobie o Kurniku, rozegrałem kilka partyjek w kości.
Na Kurniku uwielbiałam kalambury i coś jeszcze, czego już nie pamiętam. To były czasy!
UsuńBo przecież tam serio jest macica. To widać nawet z daleka. I z bliska także.
W Kalambury też dużo grałem, i w literaki! Teraz ie gram, bo nie mam myszki, a taczpadzie tracę cenne sekundy :D
Usuń