środa, 18 lutego 2015

Ej, nie mów nikomu, ale moje uszy zostały gejem.

    O gustach się nie dyskutuje. Poza tym gust jest jak dupa, co oznacza, że każdy ma swój. Więc jak nie dyskutować o czymś, co jest najfajniejsze i najlepsze na świecie? No jak? W efekcie te dwa powiedzenia wykluczają się, a raczej siła drugiego niszczy to pierwsze. (No chyba, że jest się biedną, szarą myszką bez własnego zdania, taką która leci tam, gdzie się ją popchnie, taka osoba o gustach z pewnością nie dyskutuje (bo z reguły ich nie ma (ewentualnie w kwestii pomidorowa-ogórkowa)))

    Dlatego też mój gust muzyczny jest najlepszy na świecie. Muzyka której słucham należy do najwybitniejszych osiągnięć w swojej dziedzinie, artyści to prawdziwi wirtuozi całej gamy instrumentów i niebanalni tekściarze, którzy gdyby tylko chcieli, pisaliby powieści, też najlepsze. Jeżeli uważasz, że się nie znam, że coś czego słucham nie jest tego warte, to się po prostu nie znasz, a jeśli lubisz coś, co podoba się również mnie, pamiętaj, że ja lubię to bardziej. Bo to w końcu MÓJ gust.

    Tak więc uzbrojony w last.fm i spotify przemierzam muzyczne odmęty i wygrzebuję perełki. Zwykle trzeba temu chwilę poświęcić, poklikać, przesłuchać, przejść dalej, powrócić, aż w końcu coś się trafi. Podczas tych moich poszukiwań często przewijało się w różnych porównaniach czy playlistach jedno nazwisko, ale nie przyciągnęło mnie nigdy do siebie. W ogóle myślałem, że to jakiś stary dziadek, który śpiewa smętnego bluesa. Co do gatunku się nie pomyliłem. W końcu coś mnie podkusiło i zacząłem słuchać. I słucham czwarty dzień. George Ezra starym dziadkiem nie jest, podejrzewam, że nawet jego osobisty dziadek do najstarszych jeszcze nie należy. Dawno nie miałem tak, żeby katować album w kółko, album dopiero co odkryty, bo zdarzają mi się powroty do czegoś, co już znam i słuchania w nieskończoność.


    Czym ujął mnie George Ezra? Pomieszaniem gatunków, które w całości dały świetny efekt i dosłownie każdy utwór podoba mi się. Folk - tym gatunkiem jest ostatnio zachłyśnięty więc wszystko, co folkowe jest bardzo na tak, u Ezry doskonałym przykładem folkowej nuty, z tamburynem i przytupem niech będzie Cassy O'. Blues - samodzielnego bluesa nie słucham, ale jeśli ktoś umie go ładnie wplątać, to ja jestem za. Indie - to chyba mój ulubiony gatunek więc siłą rzeczy Ezra ma plusa. No i facet ma zajebisty głos, nie brzmi na dwoje niecałe 22 lata, momentami można by go wziąć za czarnoskórego bluesmana. Chyba jeszcze nigdy nie zachwycałem się męskim głosem. A że ostatnio robię karierę jako śpiewak karaoke, to nawet trochę mu zazdroszczę. Szczególnie w klipie do Listen to the Man widać, że jego głos bardzo pasuje starszemu panu.



    Widzę że George Ezra wśród moich znajomych szczególnie popularny nie jest, nie wiem jak jest z resztą społeczeństwa. Ja polecam.

3 komentarze:

  1. Wśród moich znajomych też popularny nie jest, a jak z pół roku temu wrzuciłam na FB jego kawałek to nawet lajka nie dostał :( Ja katowałam to: https://www.youtube.com/watch?v=VHrLPs3_1Fs a w sumie to nadal mi się zdarza od czasu do czasu tego przesłuchać, choć obecnie jednak większą część czasu słucham w kółko dziś odkrytej: https://www.youtube.com/watch?v=kt0g4dWxEBo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budapest też stał się moją ulubioną piosenką. Nawet refren idealnie wpasowuje się w moje ostatnie zawirowania życiowe :) A tego nowego McCartneya jeszcze nie słyszałem, zaraz nadrobię.

      Usuń
    2. OK, śpieszę donieść, że to chyba najlepszy wykon Rihanny jaki słyszałem. Pan Kanye (pierwszy raz w życiu go słyszałem) całkiem do dupy.

      Usuń