wtorek, 19 maja 2015

Nie tylko śmierć i podatki są w życiu pewne.

                W życiu pewne są tylko dwie rzeczy. I nie są to podatki i śmierć.
Pewnie każdy kojarzy serię The Sims i charakterystyczne coś latające nad głowami postaci w grze. Mam wrażenie, że nad moją głową unosi się wieli znak informacji turystycznej, pewnie jakiś neonowy i widoczny z bardzo daleka. Utwierdzam się w tym przekonaniu przynajmniej kilka razy w tygodniu. Może wyglądam na człowieka obytego i znającego topografię każdego miejsca w Polsce, nie wiem, ale czasem jest to już męczące. I podobno przechodzi to ze mnie na innych. Sytuacja z wczoraj, ścisłe centrum miasta X, siódma minut piętnaście rano, mózg nie pracuje. Idę ja, idzie tłum innych osób i nagle widzę w tym tłumie dwie śniade twarze, które biegną do mnie, a jakże. Excuse me, do you speak english? Nie kurwa, jest siódma minut piętnaście rano i ja nawet po polsku jeszcze nie potrafię, no ale podejmuję zabawę. Pada kolejne pytanie, gdzie jest centrum miasta? Zbija mnie to trochę z tropu, bo jak pisałem właśnie się znajdowałem w najściślejszym centrum, no ale siódma minut piętnaście rano, droga mogła mi się pomylić, rozglądam się, nie no, wszystko się zgadza. Odpowiadam, że tu. Pada kolejne pytanie, o centrum z hotelami, restauracjami. Rozglądam się jeszcze raz, dla pewności, ciągle jestem w tym samym miejscu, na lewo hotel, za plecami hotel, z przodu hotel, na całej prawej ścianie restauracje. Tak się bawić nie będziemy. Odpowiadam, że na skrzyżowaniu trzeba skręcić w prawo, a później znowu w prawo. Ta odpowiedź wywołuje uśmiech zadowolenia na śniadych twarzach, proszą o wpisanie jeszcze nazwy ulicy w nawigacji. Tu pomimo siódmej minut już osiemnaście rano wspiąć się na wyżyny intelektu i wpisać jakąś ulicę, którą mogliby mniej więcej znaleźć po dwukrotnym skręceniu w prawo. Rozstaliśmy się usatysfakcjonowani. Dlatego w wolnych chwilach czytam przewodniki...



Drugim pewniakiem, który wkurwia mnie do granic możliwości jest moja przypadłość na koncertach plenerowych. W ostatni piątek, jako że na koncert wybrałem się sam mogłem przeprowadzać pewien eksperyment do woli. Potwierdził się w każdym calu. Mianowicie chodzi o to, że gdziekolwiek nie stanę zaraz z tłumu wychodzi sznur ludzi i ja stoję centralnie na ich ścieżce więc trzeba mnie poobijać i poprzepychać. Ćwiczyłem to również w zeszłym roku z Jarkiem i Agą, mogą potwierdzić. Tak więc w ramach eksperymentu stanąłem najpierw bardzo z boku, daleko od wszystkiego, obok kilka grupek dwu do pięcioosobowych, nagle dwadzieścia osób gęsiego, po kolei przepycha mnie z mojej miejscówki, bo idą. Więc stanąłem w gęstszym tłumie, z którego po chwili też jakieś dwadzieścia osób postanowiło wyjść trasą na której przypadkiem stoję ja. Zmieniłem lokalizację, uzbroiłem się piwo, bo od nerwowego sapania i złorzeczenia zasycha w gardle i znalazłem miejsce idealne. Kwadrat, pusty, ustawiłem się na samym środku, po dziesięć metrów do najbliższych ludzi, stado biegnących w szale słoni dałoby radę mnie ominąć, upiłem dwa łyki i oczywiście zostałem popchnięty, przepchnięty i szturchnięty. Więc wlazłem w tłum i dałem sobie spokój, inaczej nie będzie. I teraz nasuwa się pytanie, czemu tak jest? Może jest jakaś zasada, o której ja nie wiem, że trzeba chodzić konkretnymi ścieżkami, o których też nie wiem i są one w jakiś specjalny sposób znakowane? Czy może jest to jakaś grupa moich stalkerów, która robi to specjalnie? Zacznę się przyglądać ich twarzom. I czy tylko ja tak mam? W piątek idę na kolejny koncert, już wiem, co mnie czeka.

                Dziś na koniec nie będzie żadnej nowej muzyki, bo niczego nie udało mi się ostatnio odkryć. Poza tym stała się rzecz straszna. NIE MAM CZASU. I jest to najgorszy stan jakiego udało mi się doświadczyć w życiu. Nie polecam. Stąd też długa absencja tutaj.


3 komentarze:

  1. Dawid, to przez na pewno przez samczy magnetyzm. Powiedz mi tylko, czy Ci wszyscy co tak lgną do Ciebie to chociaż fajne laski? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tu jest pies pogrzebany :p Ale w piątek zacznę prowadzić statystyki, no i w końcu patrzeć na twarze.

      Usuń
  2. O ja, z krzesła spadłam czytając to :D

    OdpowiedzUsuń